Friday, August 16, 2013

Dzień 1 – Deficyt czasu

Dzień 1 SMPJ rozpoczął się z samego rano od wyprawy do Praktikera i Tesco po zakupy których niestety wczoraj nie można było zrobić nigdzie. Szybkie śniadanie, szybko do szybowca, szybko coś tam szybko coś tam, co najmniej godzina czasu za mało… Na odprawie rozdano zadania: Wyścigowe ponad 300km dla Standardów i 200 dla Klub B, oba w stronę Olsztyna po płaskich trójkątach. Na gridzie wreszcie można było skończyć kilka spraw technicznych, ale startów nie przeciągano i szybowce ruszyły sprawnie w powietrze. Wystartowaliśmy i szybko dolecieliśmy do komina do innych szybowców. Naprawdę były dziś ładne okazje do zrobienia zdjęć, ale niestety przez pośpiech aparat spoczął gdzieś na dnie torby. Zanim udało się nam osiągnąć dobrą pozycję do startu zrobiła się już 13:10. Po odejściu schodziliśmy coraz niżej i niżej w poszukiwaniu dobrego mocnego wznoszenia. Znaleźliśmy je dopiero w malowniczej okolicy Ostródy.  2m/s wyniosły nas szybko na prawie 1800m. Według Marsa temperatura pod podstawą sięgała dziś miejscami 0 stopni. Pognaliśmy szybko dalej pod krótką linią chmur aż pod sam Olsztyn. Stamtąd kurs na kolejny punkt zwrotny pod wiatr. Pojawiły się małe problemy z zasilanie które rozproszyły uwagę i znaleźliśmy się najniżej tego dnia na 800m. Tam chwila cierpliwości i przesuwaliśmy się dalej, jednak droga pod wiatr znacznie się dłużyła. Tuż przed 2 PZ wykręciliśmy wysokość dnia 2000m. Właściwie można było iść na dolot, ale na wszelki wypadek dokręciliśmy kilka metrów więcej, jak się okazało – zupełnie niepotrzebnie. Gdy zaliczaliśmy PZ wyprzedziła nas Cobra „90”, ale na lotnisku wylądowaliśmy niemal równo.  Kilka błędów na trasie pozwoliło wykręcić nam prawie 68 km/h, jak się potem okazało, 3 wynik dnia. Całkiem nieźle jak na początek. Cieszy również fakt wygrania nagrody SiaRy który właśnie to miejsce obstawił przed zawodami darmowym holem. Sporo zawodników lądowało jednak dziś poza lotniskiem, m.in. Ania Florkowska ponad  180km drogami w jedną stronę… Nadal nie ma jej  na lotnisku. Lądował w polu także Tomek – zabrakło mu do mety jeden kilometr... Jutro także lotny dzień – trzeba się wyspać.