Thursday, May 1, 2014

FCC - Dzień 5



Niespodziewanym zbiegiem okoliczności udało mi się przyjechać na FCC 2014 w Prievidzy. Wiem że przez kilka dni odbyliśmy tu niesamowite loty i powinienem o nich napisać. Ale nie będę póki co do nich wracał aby nie zakłócać dzisiejszej fiesty. Skupię się na dni dzisiejszym. 

Już od wczoraj czuć było poruszenie. Zmieniony został czas odprawy z 10:00 na 9:00 i plotka głosiła iż zadanie będzie miało ponad 500km.

Na lotnisko przyjechałem o 7:30 i na starcie była już połowa szybowców mojej klasy Club. Szybko zaciągnąłem się na start i kończyłem szykować szybowiec. Już o 8 rano właściwie wszyscy byli gotowi na starcie. W między czasie w internecie pojawiło się zadanie dnia! 504km! Pierwszy punkt za Nowym Targiem, drugi za Bielskiem, a trzeci to dobrze znana już Nitra. 

Na odprawie potwierdzono, iż pogoda ma być dobra rozdano oficjalnie zadania i zapowiedziano starty na 10:00. Od godziny 9 na niebie było już sporo wypiętrzających się chmur toteż raczej byłem spokojny o początkowe warunki na trasie. Starty rozpoczęto punktualnie o 10. Mnie przypadł dziś Dynamic z chowanym podwoziem. Wyglądał bardzo rasowo i ciągnął w górę aż miło było patrzeć. Na holu udało mi się zamienić słowo z Markiem Niewiadomym który zdał raport z sytuacji pogodowej z bielska. Po wyczepieniu komin 2m/s średniego wznoszenia szybko wyrywał szybowce w górę znad zamku w Bojnicach aż do 1500m nad lotnisko. Jednak już kawałek na pólnocny zachód podstawa osiagała 2100m, przez co bardzo wiele szybowców latało z boku chmury żaglując sobie we wznoszeniach w oczekiwaniu na otwarcie startu lotnego. O 10:56 ruszyliśmy na trasę. Początkowo przelot układał się bardzo po naszej myśli, dobre połączenia chmur na Małej Fatrze pozwoliły nam szybko dolecieć do Wielkiego Krywania gdzie spora grupa turystów mogła obserwować naszą podniebną gonitwę w 2,5m/s wznoszeniu. Zaraz za Krywaniem ja poleciałem w prawo w kierunku Tatr Zachodnich za Grabkiem a Jacek i Judyta poszli bardziej zachodnią stroną. Na trawersie Liptowskiego Mikulasa musieliśmy się wspiąć trochę wyżej w kominach aby móc przeskoczyć na północną stronę Tatr Zachodnich. Potem wraz z obniżającym się terenem doleciałem do Giewontu, jednak byłem trochę zbyt nisko i nie mogłem zakrążyć, gdyż mógłbym wzbudzić niezdrową sensację na pasku TVN24 będąc pierwszym szybowcem lądującym na Giewoncie. Spływałem dalej wzdłuż strefy zakazanej lotniska w Popradzie. Niestety najlepsze chmury były właśnie w tej strefie... Całym peletonem ślizgaliśmy się po krawędzi niewidzialnej ściany... Niestety nie wszyscy dostatecznie uważali i przekroczyli strefę co skutkuje na zawodach zakończeniem zadania w danym punkcie. Ja zbliżyłem się w krążeniu do strefy zakazanej na 9m (!!!). Problemy nie skończyły się jednak tutaj. Punkt zwrotny Tylmanowa okazał się pagórkiem dostatecznie wysokim że nie starczyło mi wysokości żeby bezpośrednio go zaliczyć. Całe szczęście, z jego zbocza oderwał się komin który wyniósł cały peleton wysoko na 2200m NPM. Do Skoczowa układał się już bardzo ciekawy szlak chmur, jednak mimo bardzo silnych wznoszeń, 4,1m/s najmocniejsze średnie, musiałem podjąć kilka decyzji o bardzo mocny odbiciu z trasy. Po nawrocie mieliśmy przed sobą 170km jazdy pod szlakami... a przynajmniej tak nam się zdawało. Szlaki skończyły się na trawersie Prievidzy a dalej były tylko bardzo oddalone pojedyncze chmurki. Jednak dzięki wymianie informacji i obserwacji inncyh szybowców udało się złapać dobry komin nad Tribeciem. Stamtąd osiągnęliśmy Nitrę nad którą próbowaliśmy bezsensownie sił w słabym kominie, by koniec końców wrócić na Tribec i tam wykręcić wymarzony dolot diamentowej 500. Jutro odprawa znowu o 9....






















Friday, April 25, 2014

Dzień 6

Kolejny dzień zawodów powitał nas pełnym pokryciem alto. Na odprawie otrzymaliśmy zadania obszarowe o czasie minimalnym 2h. Pod ustepujacym średnim pokryciem zaczęło się pojawiać coraz więcej chmur Cu. Gdy startowalismy nad lotniskiem jeszcze zalegal cień alto.  Jednak na północny wschód gdzie docierało juz słońce, było znacznie lepiej i termike pracowała do 1300m nad lotnisko. Po wyczepieniu nie było problemów z wykręceniem się i standardowo ruszyliśmy badać warunki w stronę pierwszego punktu.  Z zaciekawieniem obserwowaliśmy szybowce wracając z tamtego kierunku z boku chmur znacznie powyżej podstawy.  Okazało się na10km w tym kierunku podstawa miała już 1800 m.  Niesamowite było krążenie w tych warunkach gdyż każda chmura z taką wyższa podstawa zaczynała się rozwijać w trakcie krążenie pod szybowcem. Udało nam się wyjść na wspomniana wcześniej wysokość i bokiem chmur wróciliśmy na linię startu. Od razu ruszyliśmy na trasę.  Podtrzymywanie po prostej pod chmurami dawało możliwość szybkiego pokonywania pierwszych kilometrów trasy. Po minięciu Wielkiego Tribeca noszenia usilily się i miejscami wskazówka wariometru sięgała wartości maksymalnych.  Wraz z Markiem udało nam się wykorzystać dogodny szlak idacy do wschdniego skraju strefy. W okolicy Vtacznika Marek złapał szybciej mocne noszenie uzyskując 2,7m/s , ja natomiast jedynie 1,6. Tam się rozdzielismy.  Nie dokrecilem podstawy gdy zauważyłem że Karol Staryszak lecący z przeciwnego kierunku nawet nie zmienił kierunku, o krążeniu nie wspominając, napotykając nasze noszenie. Zwiastowalo  to tylko jedno - dalej jest lepiej.  Odprostowalem i lecąc po prostej szybko nabrałem wysokości wznosząc się 3-4m/s. Zaliczyłem strefę całkiem z jej wschodniego boku w okolicach Cigla na trawersie Prievidzy. Stamtąd mocno odbilem od kreski w stronę krążące go szybowca. Nie pomyliłem się - 2,6 ms dało mi możliwość bezpiecznego powrotnego lotu nad Vtacznikiem. Napotykane wznoszenia zmieniałem na prędkość gdyż podstawa była już blisko.  Przydało się tu mocne dopiecie pasów bezpieczeństwa gdyż momentami trzeba było przelatywac z prędkością prawie 200km/h przez bardzo mocne noszenia żeby nie dać się wciągnąć w chmurę. Te piękne warunki skończyły się nad Nitra i Zoborem. Stamtąd mocnym łukiem trzeba było ominąć strefę kontrolowana lotniska w Bratysławie. Warunki znacząco się pogorszyły.  Brak gór i chmury wysokiego pokrycia utrudniały powstawanie dobrych kominów.  W 2 strefę ledwie wlecialem I postanowiłem zawrócić mimo że dalej zglaszali mocniejsze noszenia. To był błąd gdyż mialem jeszcze trochę czasu a zawrócenie mogło skutkować zbyt wczesnym ukończeniem zadania.  3 strefa była bardzo blisko lecz wychodziło iż przylece nawet 5-10 min przed minimalnym czasem jeśli tylko delikatnie ja zalicze. Na podstawie informacji od kolegów postanowiłem zaryzykować wydłużenie lotu w 3 strefie.  Jednak chmura ktoś ich zabrała, mnie juz nie dała potrzebnego mi wznoszenia. Na domiar złego zaczął z niej padać deszcz który pogarsza osiągi szybowca. Miał też swoje dobre strony gdyż żył trochę much które tak oblepiły krawędź natarcia że aż poczułem jak wzrosła prędkość przyciągnięcia w kominie o dobrych kilka km/h. Z 600m odwrócił em się do lotniska na 18km i patrzyłem jak -60m na dolocie zmniejsza się w zastraszającym tempie upewniajac mnie w przekonaniu iż nie osiągnę lotniska. Wylądowałem na 8 kilometrze w polu. Wielka szkoda gdyż prędkość zadania była by cały czas całkiem niezła nawet mimo przylecenia tak dużo przed czasem. Jednak tego błędu w tabeli się już nie naprawi, pozostaje nadzieja ze następnym razem decyzja będzie trochę inna.

Thursday, April 24, 2014

Dzień 5

IDzień rozpoczął się widokiem gęstej mgły za oknem. Jednak szybko zanikała i ustepowala miejsce błękitnemu niebu. Jednak już przed odprawą na północ od lotniska zaczęły się wybudowywac cumulusy co wróżyło przelotne opady po południu.  Na odprawie zostało to potwierdzone przez meteorologa. Zadania na dzis dla wszystkich klas były klasycznymi konkurencjami wyscigowmi. Dla nas trasa o długości 180,7km. Przed odejściem na trasę zbadalismy warunki w stronę 1 punktu zwrotnego. Podstawa miała około 1000m. Noszenia miały maksymalnie 1,8m/s. Postanowiliśmy odejść zachodnia stroną kreski wykorzystując korzystne połączenie chmur. Przeciąłem start jako jeden z pierwszych, zaraz za mną cały peleton polskich juniorów. Jednak po pierwszym kominie obrałem trochę inna trasę niż reszta co poskutkowało stratą dobrych kilku minut. Doleciałem do reszty dopiero na 1 punkcie, gdzie złapali fajny komin od samego zbocza tuż przy malowniczo położonym zamku. Tam 2,7m/s wyciągnęło mnie szybko pod podstawę.  Drogę do następnego punktu obrałem północną stroną kreski. Był tam fajny aczkolwiek krótki szlak chmur pod którym solidnie padało (jak zresztą codziennie tu w Nitrze). Następnie chwila zawachania tuż przed pasmem Trybca, za którym znajdował się kolejny punkt zwrotny. Nad pasmem znajdował się również opad. Jednak zgłoszone przez kolegów silne wznoszenie po wschodniej stronie tego grzbietu zachęciło mnie do przeskoczenia w prawie nieznane. Okazało się iż nie byłem najniżej i jeszcze dwa szybowce przyszły do komina poniżej mnie. Stamtąd czekała nas trudna decyzja. Mogliśmy wybrać szlak odchodzący 40-60 stopni od kreski lub rzucić się na bechmurny obszar. Wybraliśmy szlak pod którym jak sie okazało zamykało wariometr.
Szlak skończył się właściwie na Zoborze obok lotniska. Stamtąd jakoś powoli przemieszczałem się w stronę kolejno punktu zwrotnego.  Musiałem omijać zakazaną strefę lotniska w Bratysławie. Dodatkowo pogorszyła się widoczność, miejscami spadając do około 1km przez co ciężko było wypatrywać inne szybowce.  Udało mi się jednak bez odbijania się z parteru dolecieć do ostatniej strefy.  W drugą stronę już widziałem krążące szybowce wiec szybko obieralem na ich podstawie dalszą trasę lotu.  Jednak chmury się skończyły,  szybownicy wzięli głęboki oddech, pozamykali okienka i ruszyli na długi długi przeskok w stronę niczego. Tzn w stronę lotniska a ale bez dolotu i bez dobrej chmury w zapasie.  Po przeleceniu około 30km grupą 12 szybowców.  Dopadlismy do komina. Ja miałem 300 m AGL, ale nie byłem najniżej... komin miał ponad 1,5m/s co pozwoliło na spokojne wykręcenie dolotu i zbyt dużego zapasu. Dolot z 13 km do lotniska był już tylko chwilą. Był to jeden z ciekawszych lotów w moim życiu.  Bardzo zróżnicowane warunki. Zmienne widzialnosci, deszcz, krążenie na niskich wysokościach, zamykający się na maksymalnych wskazaniach wariometr jak i ratowanie się w 0,5m/s. Jutro też raczej polatamy! 

Tuesday, April 22, 2014

Dzień 3

Dziś organizatorzy pokazali upór w dążeniu do rozegrania konkurencji. Starty rozpoczęto dopiero okolo 13. Jednak warunki okazały się na tyle słabe ze po wyholowaniu połowy klasy Club Starty przerwano. Bylem w pierwszej połowie. Walczyliśmy w przedziale do 600m w kilkanaście szybowców. W najlepszym momencie zabraliśmy się z 200m całą grupą.  Niektórzy niestety musieli lądować i startować ponownie.  Gdy udało nam się wykręcić podstawę wznowili starty. W szczytowym momencie podstawa osiągnęła wysokość 850m  nad lotnisko  co przy wysokości góry Zobor 550m dawało niezbyt duży margines. Części szybowców udało się wyjść nad podstawę chmur wykorzystując żagiel chmurowy,  następnie wspominali o klasycznej fali do 1500m. Mnie nie było dane jednak tego skosztować.  Odszedłem na trasę z pod podstawy wraz z Michałem Stolorzem. Po minięciu kamieniołomów Michał odszedł na prawo ja natomiast na lewo. To była jednak zła decyzja.  Wpakowalem się w dolinę z której nie mogłem się wykręcić.  Ostatecznie po walce wylądowałem w polu.
W koło ani żywej duszy, nikt nie był zainteresowany losem szybownika. Nie mam także pomocnika który mógłby po mnie przyjechać. Spakowalem wszystkie ruchome sprzęty do torby ze spadochronem i ruszyłem łapać okazję do Nitry.  Po około 30 minutach zatrzymał się Węgier mieszkający od 26 lat na Słowacji w Previdzy i jadący do pracy gdzieś nad Dunaj.  Podrzucil mnie na samo lotnisko. Po pewnym czasie poszukiwań chętnego do pomocy udało mi się namówić Andrzeja Czopa który lata wraz z Adamem Czeladzkim na Duo. Wraz z nim pojechaliśmy w pole gdzie szybko złożyliśmy Jantara do przyczepy i udaliśmy się na lotnisko.  Mimo problemów z samochodem udało nam się bezpiecznie powrócić do Nitry.  Wieczorem w siedzibie juniorów relaks połączony z oglądaniem kolejnego amerykańskiego serialu.