41 Szybowcowe Mistrzostwa Polski Juniorów przyniosły upragniony
brązowy medal i tytuł drugiego Vice Mistrza Polski!
Zawody minęły pod znakiem słabej nierównej pogody, którą
Kierownik Sportowy – Krzysztof „Jamaj” Herczyński starał się wykorzystać w
każdym możliwym momencie. W klasie Klub B udało się rozegrać 4 konkurencję a w
Standardach 5 konkurencji. Dla mnie zabrakło choć jednej dobrej pogody – np. takiej
jaka była dzień po zakończeniu mistrzostw, ale o tym za chwilę. I zabrakło mi
lotu za Olsztyn, co prawda był w zasięgu wzroku, ale chciałem zawsze zobaczyć
go dokładnie z góry. Przekonałem się tutaj znowu, że Puchaczem da się spokojnie
nawiązać rywalizację z Juniorami i Piratami, ale potrzebna jest dobra pogoda. W
słabszych warunkach od razu lokowaliśmy się w drugiej części tabeli wyników
dnia. Gdy warunki były dobre, tak jak w ostatniej konkurencji, udało się wygrać
konkurencję i uzyskać większą prędkość od
szybowców jednomiejscowych. Długo w pamięci pozostanie konkurencja „polowa” w
której na 48 startujących w Grudziądzu szybowców, 45 wylądowało w polach. Nasza
ekipa powracała o godzinach 23, 4 rano i 5 rano. Rekordzistą został Mateusz
Weber który wrócił o 6 rano.
Cieszy mnie bardzo fakt rozrastania się naszej drużyny
Aeroklubowej, 4 załogi to już zaczyna być coś! Mam nadzieję że w przyszłym roku…
Albo nie zapeszam, po prostu mam nadzieję na więcej! Na więcej zawodników i może na więcej medali?
Na stan latania Juniorskiego nie możemy powiedzieć ani jednego słowa. Po
rozmowach z zawodnikami na JWGC (Junior World Gliding Championships) w Lesznie
dowiedziałem się że krajowe Mistrzostwa Juniorów są organizowane naprawdę w niewielu
krajach na świecie, a znalezienie 6 Juniorów zdolnych do startu na JWGC było trudne
w wielu przypadkach. A u nas 39 Juniorów z czego 23(!) w klasie Standard i 16 w
klasie Klub B, to robi wrażenie i budzi naprawdę dobre perspektywy na
przyszłość.
Miałem jeszcze o czymś wspomnieć! Jako że dzień po zakończeniu zawodów planowana była dobra pogoda, postanowiłem podjąć próbę przelotu otwartego do Grudziądza. Pierwotny plan przelotu przez TMA EPWA (Przestrzeń powietrzna Warszawa Okęcie ) wymagał zamontowania transpondera, ale na szczęście przy ognisku spotkałem Macieja Michalika który wybierał się do Łodzi Piratem. Rozwiał moje wątpliwości dotyczące przelotu przez TMA EPLL (Łódź Lublinek). Umówiliśmy się na rano na wspólne złożenie planu lotu na przelot przez wspomniany obszar. Puchacz został wypucowany, załadowany po dźwigary ekwipunkiem pozwalającym na przetrwanie dwóch dni w polu w przypadku niepowodzenia. Były śpiwory, ręczniki, koce, bielizna osobista, mapy lotnicze, dwie radiostacje, jedzenie, picie (w tym 5 piw na wszelki wypadek), oj było tego dużo. Początkowo chciałem wystartować między 10 a 11, a w końcu nasze skrzydła złapały siłę nośną dopiero o 11:30. Pogoda nie była dla nas idealna, ponieważ wiał mocny idealnie wschodni wiatr, który powodował tworzenie się pięknych szlaków... Idealnie prostopadłych do kierunku naszego lotu... Serce płakało na samo na myśl, co by było gdyby pod szlakiem sięgającym po horyzont, pod którym spotykaliśmy noszenia średnie powyżej 2,5m/s lecieć po prostej, z wiatrem... Do Włocławka warunki były wyśmienite! Mocne noszenia, podstawa do 1700m. Nad Jeziorem Włocławskim pierwszy kryzys, nie mogliśmy znaleźć żadnego przyzwoitego wznoszenia, aż do 1000m. Wiem że to jeszcze mnóstwo wysokości, ale mając perspektywę siedzenia dwa dni w polu, wolałem być ostrożny. Przed Głównem przyszła pora na pierwszy w życiu kontakt z Kontrolą Ruchu lotniczego, która bardzo uprzejmie zezwoliła nam na wlot VFR w przestrzeń kontrolowaną lotniska EPLL. Co jakiś czas byliśmy pytani o pozycję i wysokość. Na trawersie Brzezin, Wieża poinformowała nas że za 12min w naszej lokalizacji będzie startował Boeing 737 Ryanair. Całe szczęście zbliżaliśmy się w pięknym kominie 1,8m/s do podstawy więc, nie było problemu aby spełnić życzenie kontrolera aby opuścić ten rejon. W punkcie Kilo (Koluszki) zakończyliśmy łączność z Łodzią. Warunki na trawersie Piotrkowa sięgnęły 2000m podstaw, noszenia cały czas oscylowały w okolicach 2m/s. Jednak teraz wiatr był już tylko naszym przeciwnikiem. Dolot powoli powoli pojawiał się na pasku. Wskazówki zegara, oraz słońce przesuwały się jednak nieuchronnie w stronę zachodu słońca. W rejonie Sielpi, rozpadające się chmury zasłoniły słońce, co spowodowało spowolnienie kominów do około 0,5m/s co nie dawało nam możliwości zbliżenia się pod wiatr na lotnisko. Postanowiłem zaryzykować i przeskoczyć na niskiej wysokości (około 300m) nad nasłonecznione pola. Ryzyko się opłaciło, początkowo bardzo poszarpany turbulentny komin, potem piękne ustabilizowane noszenie średnie 1,6 m/s. Najdłuższy komin dnia - ponad 1300m zdobyte w nim. Dał on nam nadzieję na ukończenie przelotu. W okolicach Piekoszowa złapaliśmy komin dolotowy, zakończyliśmy nasz plan lotu dzięki uprzejmości Kraków Informacja i udaliśmy się nad lotnisko w Masłowie na dużej wysokości. Zorientowaliśmy się w kwestii ruchu nad lotniskowego i zakończyliśmy przelot miłym niskim przelotem witając wiwatujący przed portem tłum. Dobrze że na 2000m na Piotrkowem było zimno, bo schłodzone w szybowcu piwo po zakończonym przelocie smakowało jak nigdy... Link do przelotu http://www.onlinecontest.org/olc-2.0/gliding/flightinfo.html?dsId=3349934
Aby przyszłość mogła jakkolwiek wyglądać muszą się pojawiać
sponsorzy, mecenasi i instytucje rządowe
gotowe wesprzeć starty z sukcesami.
Serdecznie dziękuje Świętokrzyskiemu Urzędowi Marszałkowskiemu który wsparł
naszą kielecką drużynę dotacją. Dziękuje także PSS – Polskiemu Stowarzyszeniu
Szybowcowemu i „Żółwiowi” który stoi za
tym stoi, za wsparcie KAŻDEGO juniora na SMPJ dotacją, niezależnie od przynależności
klubowej, kadrowej, politycznej, płci i w ogóle. PSS zbiera co roku 1% Waszych
podatków, które zostają przekazane zawsze Juniorom i zawsze w następnych latach
widać przyrost aktywności zawodników. Pamiętajcie że 1% możecie także przekazać
bezpośrednio na członka Kadry Narodowej.
Zbliżają się kolejne Szybowcowe Mistrzostwa Świata Juniorów.
Koszty takiego wyjazdu są ogromne i raczej poza moim zasięgiem lecz jeśli
znalazłoby się kilka osób gotowych wesprzeć taki wyjazd, udział w JWGC na
Antypodach jest całkiem realny. Największe koszty to wynajem szybowca (lub
wysłanie kontenerem), i przelot do Australii, wpisowe i hole. Łącznie około 30
tyś zł. Teraz to zajmuje moją szybowcową wyobraźnię ;)
Poniższe 8 zdjęć z Picassy organizatora https://plus.google.com/u/0/101532271951647420828/photos |
Raul Nikczemnik |
Oby udało się znaleźć sponsora
ReplyDelete