Thursday, April 24, 2014

Dzień 5

IDzień rozpoczął się widokiem gęstej mgły za oknem. Jednak szybko zanikała i ustepowala miejsce błękitnemu niebu. Jednak już przed odprawą na północ od lotniska zaczęły się wybudowywac cumulusy co wróżyło przelotne opady po południu.  Na odprawie zostało to potwierdzone przez meteorologa. Zadania na dzis dla wszystkich klas były klasycznymi konkurencjami wyscigowmi. Dla nas trasa o długości 180,7km. Przed odejściem na trasę zbadalismy warunki w stronę 1 punktu zwrotnego. Podstawa miała około 1000m. Noszenia miały maksymalnie 1,8m/s. Postanowiliśmy odejść zachodnia stroną kreski wykorzystując korzystne połączenie chmur. Przeciąłem start jako jeden z pierwszych, zaraz za mną cały peleton polskich juniorów. Jednak po pierwszym kominie obrałem trochę inna trasę niż reszta co poskutkowało stratą dobrych kilku minut. Doleciałem do reszty dopiero na 1 punkcie, gdzie złapali fajny komin od samego zbocza tuż przy malowniczo położonym zamku. Tam 2,7m/s wyciągnęło mnie szybko pod podstawę.  Drogę do następnego punktu obrałem północną stroną kreski. Był tam fajny aczkolwiek krótki szlak chmur pod którym solidnie padało (jak zresztą codziennie tu w Nitrze). Następnie chwila zawachania tuż przed pasmem Trybca, za którym znajdował się kolejny punkt zwrotny. Nad pasmem znajdował się również opad. Jednak zgłoszone przez kolegów silne wznoszenie po wschodniej stronie tego grzbietu zachęciło mnie do przeskoczenia w prawie nieznane. Okazało się iż nie byłem najniżej i jeszcze dwa szybowce przyszły do komina poniżej mnie. Stamtąd czekała nas trudna decyzja. Mogliśmy wybrać szlak odchodzący 40-60 stopni od kreski lub rzucić się na bechmurny obszar. Wybraliśmy szlak pod którym jak sie okazało zamykało wariometr.
Szlak skończył się właściwie na Zoborze obok lotniska. Stamtąd jakoś powoli przemieszczałem się w stronę kolejno punktu zwrotnego.  Musiałem omijać zakazaną strefę lotniska w Bratysławie. Dodatkowo pogorszyła się widoczność, miejscami spadając do około 1km przez co ciężko było wypatrywać inne szybowce.  Udało mi się jednak bez odbijania się z parteru dolecieć do ostatniej strefy.  W drugą stronę już widziałem krążące szybowce wiec szybko obieralem na ich podstawie dalszą trasę lotu.  Jednak chmury się skończyły,  szybownicy wzięli głęboki oddech, pozamykali okienka i ruszyli na długi długi przeskok w stronę niczego. Tzn w stronę lotniska a ale bez dolotu i bez dobrej chmury w zapasie.  Po przeleceniu około 30km grupą 12 szybowców.  Dopadlismy do komina. Ja miałem 300 m AGL, ale nie byłem najniżej... komin miał ponad 1,5m/s co pozwoliło na spokojne wykręcenie dolotu i zbyt dużego zapasu. Dolot z 13 km do lotniska był już tylko chwilą. Był to jeden z ciekawszych lotów w moim życiu.  Bardzo zróżnicowane warunki. Zmienne widzialnosci, deszcz, krążenie na niskich wysokościach, zamykający się na maksymalnych wskazaniach wariometr jak i ratowanie się w 0,5m/s. Jutro też raczej polatamy!