No i nadszedł dzień podróży. Tomek o 10:10 wyruszył w trasę samochodem. Ja w oczekiwaniu na poprawę pogody wystartowałem dopiero o 12:40. Warunki na trasie były z początku słabe, potem naprawdę dobre (podstawa 2000m), a potem wszystko przykryło i zgasiło termikę. Wylądowałem w polu 171km od Kielc i 141km od Leszna licząc po prostej. Całe szczęście że Tomek był już w Lesznie, więc porwał tylko Gałka i jego przyczepę i ruszyli mi na ratunek. Po sprawnym zapakowaniu szybowca na wózek wyruszyliśmy w drogę powrotną. Pech chciał że zepsuł nam się układ hamulcowy i noc spędziliśmy na stacji benzynowej, aby z samego rana naprawić go prowizorycznie w pobliskim warsztacie samochodowym.