Dziś organizatorzy pokazali upór w dążeniu do rozegrania konkurencji. Starty rozpoczęto dopiero okolo 13. Jednak warunki okazały się na tyle słabe ze po wyholowaniu połowy klasy Club Starty przerwano. Bylem w pierwszej połowie. Walczyliśmy w przedziale do 600m w kilkanaście szybowców. W najlepszym momencie zabraliśmy się z 200m całą grupą. Niektórzy niestety musieli lądować i startować ponownie. Gdy udało nam się wykręcić podstawę wznowili starty. W szczytowym momencie podstawa osiągnęła wysokość 850m nad lotnisko co przy wysokości góry Zobor 550m dawało niezbyt duży margines. Części szybowców udało się wyjść nad podstawę chmur wykorzystując żagiel chmurowy, następnie wspominali o klasycznej fali do 1500m. Mnie nie było dane jednak tego skosztować. Odszedłem na trasę z pod podstawy wraz z Michałem Stolorzem. Po minięciu kamieniołomów Michał odszedł na prawo ja natomiast na lewo. To była jednak zła decyzja. Wpakowalem się w dolinę z której nie mogłem się wykręcić. Ostatecznie po walce wylądowałem w polu.
W koło ani żywej duszy, nikt nie był zainteresowany losem szybownika. Nie mam także pomocnika który mógłby po mnie przyjechać. Spakowalem wszystkie ruchome sprzęty do torby ze spadochronem i ruszyłem łapać okazję do Nitry. Po około 30 minutach zatrzymał się Węgier mieszkający od 26 lat na Słowacji w Previdzy i jadący do pracy gdzieś nad Dunaj. Podrzucil mnie na samo lotnisko. Po pewnym czasie poszukiwań chętnego do pomocy udało mi się namówić Andrzeja Czopa który lata wraz z Adamem Czeladzkim na Duo. Wraz z nim pojechaliśmy w pole gdzie szybko złożyliśmy Jantara do przyczepy i udaliśmy się na lotnisko. Mimo problemów z samochodem udało nam się bezpiecznie powrócić do Nitry. Wieczorem w siedzibie juniorów relaks połączony z oglądaniem kolejnego amerykańskiego serialu.
Strony
▼
No comments:
Post a Comment