No i przyszła pora na dzień bez manewrów. A zaczął się w sumie o 3:30 od wielkiej burzy. Siedzę sobie spokojnie w aucie którym zasłaniam szybowiec od wiatru, a tu nagle puka w szybę Jurek Kolasiński i pyta się czy pomogę mu złożyć szybowiec... Zawołaliśmy jeszcze dwóch mocnych i w deszczu, przy świetle reflektorów złożyliśmy Std. Libelle w jakieś 10 min. A potem rozpętało się piekło. Ciężko było nawet dojść do auta. Całe szczęście nie było żadnych strat w ludziach i szybowcach. Wiatr przewalił tylko brzozę na szybowcową stolarnię, ale poza kawałkiem dachu nic nie zostało uszkodzone.
Konkurencja została oficjalnie odwołana i większość pilotów udała się na wycieczkę do Sopotu. Tam spacery po plaży, szybkie wizyty w barach, Monciak, granie na latarniach, tańczące klauny, Wookie itp. W drodze powrotnej wymyślony na szybko grill u Wojtka, dla którego wielkie dzięki za gościnę! Dodatkowo bardzo miłą wizytą uraczył nas mój szalony przyjaciel Saku. Niestety większość zdjęć z dziś znajduje się w wewnętrznej pamięci aparatu, do którego nie mogę znaleźć żadnego pasującego kabla...
JJ